Po drugiej stronie lustra

Lokalizacja: 26,65311; 34,10863

 

Zbliżając się do Abu Kafan najpierw zauważamy niedużą latarnię zamontowaną na betonowym fundamencie. Rafa znajdująca się tuż pod powierzchnią jest długa na jakieś 150 metrów. Z map oglądanych podczas odprawy dowiadujemy się, że oba plateau – północne i południowe są zakończone sterczącymi w górę szpiczastymi formacjami. Kontur rafy oglądanej ze wschodu lub zachodu nieodparcie przypomina więc kształtem kapelusz z mocno podwiniętymi do góry końcówkami ronda. Pomiędzy koralowymi ogrodami, ściana schodzi w dół podobno na ponad 200 metrów. Abu Kafan jest jedną z najpiękniejszych raf w pobliżu Safagi.

 

Łódź cumujemy przy południowo-wschodniej stronie rafy, nad północne plateau płyniemy zodiakami. Wracając na południe będziemy mijali rafę po prawej stronie. Szybko opadam wypuszczając powietrze z skrzydła Peanut 21. Na dole zauważam ładne kępy korali, jest sporo miękkich, tych tak bardzo podobnych do brokułów. Od warzyw znanych ze stoisk w marketach i z opakowań z mrożonkami różnią się kolorami. Te podwodne są bajecznie wybarwione, wariuje nie tylko oko ale i automatyka aparatu fotograficznego. Elastyczne i mięsiste gałązki drżą w poruszającej się wodzie, koral ugina się i prostuje niczym  drzewo na wietrze. W miejscach gdzie prąd jeszcze silniejszy i chyba bardziej stały rozpościerają się gorgonie przywodzące na myśl sztywne, wykrochmalone koronki wysuszone na sznurku. Jest też sporo wachlarzowatych korali ognistych.

Czuję się jak w baśniowym ogrodzie. Pojawia się lekkie falowanie. Gdy kończy się plateau nurt prowadzi nas przy pionowej skale. Widok za szybą maski zapewniającą doskonałą widoczność przypomina łańcuch górski. Zerkając w kierunku powierzchni zauważam ogromny kulisty głaz zwieńczający ścianę. Przy rafie pływają niezliczone niewielkie czerwone rybki (anthias), w wielu jamach kryją się liczne mureny.

 

Docieramy do południowego plateau i tam spotykamy żółwia. Natrafiamy na ogromny twór wyglądający z daleka trochę na przybysza z kosmosu, albo też efekt fantazji plastyka surrealisty. Kilka metrów kwadratowych dna pokrywają półprzezroczyste bąbelki o średnicy około 2-3 centymetrów, są podobne do winogron. Nie wiszą jednak na łodyżkach lecz są sklejone w charakterystyczne struktury przypominające zwoje mózgu. Z bliska widać, że każda kuleczka ma w sobie delikatne żyłki, które zależnie od sposobu oświetlenia wydają się szare, ale wystarczy lekki ruch latarki, a stają się czerwone lub fioletowe. Czy galaretowaty twór jest zbiorowiskiem zminiaturyzowanych kapsuł, których w filmie Matrix używano do hodowli ludzi? Zdecydowanie nie. Grona choć podobne do filmowej scenografii okazują się być koralem bąbelkowym (plerogyra sinuosa). Ustaliłem to jednak sporo później już na powierzchni porównując moje fotografie z tymi ze stron akwarystycznych. Jak się dowiedziałem czytając opisy, koral bąbelkowy wymaga miejsc nieco słabiej nasłonecznionych oraz o powolniejszym przepływie wody niż większość jego kuzynów. To faktycznie zgadza się z moimi obserwacjami. Robiąc zdjęcie mimo zbliżającego się południa i niewielkiej głębokości musiałem włączyć oświetlenie (Tecline Teclight), a prąd nie przeszkadzał w złapaniu ostrości. Wziąłem głęboki wdech z automatu Tecline (V1 Ice Tec1 SemiTec) i ruszyłem dalej.

Dalej płaski teren dość szybko się zwęża. Po chwili znowu znajdujemy się przy ścianie. Słońce ładnie doświetla górną część rafy. Zauważamy cumę prowadzącą od skały do naszej łodzi. Ster, nieruchome śruby i otaczająca je korona słonecznych promieni wyglądają wspaniale. Lubię takie widoki. Grupa pod wodą powoli się zmniejsza, kolejne osoby wspinające się na drabinkę znikają niczym Alicja przechodząca na drugą stronę lustra.

Przez chwilę wydaje mi się, że widzę pięknie ułożoną szeroką wstążkę do wiązania włosów, podobną miała na głowie Dorotka z okładki elementarza sprzed czterdziestu lat. Z bliska widać, delikatną koronkową strukturę tego tworu, są to połączone ze sobą jaja dużego ślimaka nagoskrzelnego  (hiszpańska tancerka, hexabranchus sanguineus). Tuż obok pusta i otwarta skorupa wielkiego małża niczym paszcza potwora szczerzy się rzędy długich szpiczastych kolców przypominających zęby, przez chwilę zawisa nad nią niewielka ryba. Jest szansa na dobre ujęcie – myślę i zwalniam migawkę, niestety za późno. Tu na dole zostałem sam, czas przejść przez lustro. Maksymalna głębokość 26,2 metra, czas nurkowania 64 minuty.

 

Przemysław Jocz

Politolog (Uniwersytet Szczeciński). Pierwszy raz był pod wodą w 2007 roku. Pierwszy ukończony kurs (2008r.) w Lidze Obrony Kraju (płetwonurek III klasy). Intensywnie nurkuje od 2015r. Aktualne uprawnienia nurkowe: SSI AOWD (Deep, Dry Suit, Nitrox, Science), oraz: SSI Gas Blender Nitrox/Trimix, napełnianie butli kwalifikacje: Urzędu Dozoru Technicznego. Strażak Ochotniczej Straży Pożarnej. Współorganizator i uczestnik akcji ekologicznych (sprzątanie jezior), wolontariusz W.O.Ś.P. Autor jednej książki, współautor dwóch. Żona Anna jest nurkiem technicznym i partnerem nurkowym.