Lokalizacja: N 27°35‘ E 33°55.4‘

Giannis D

Wrak spoczywa na równym, piaszczystym dnie w przedziale głębokości od 27 do około 10 metrów (maszt na rufie 4 m.). Statek leży równolegle do ściany rafy. Dobrze zachowany i rozpoznawalny jest dziób. Można przyjrzeć się kotwicy i windzie kotwicznej. Dziób leży na boku, więc maszt sterczy w bok zamiast w górę. Środek kadłuba wygląda jakby został przepuszczony przez gigantyczną maszynkę do mielenia mięsa i stanowi istne złomowisko. W tej części, najbardziej zniszczonej, żyją liczne ryby krokodyle, papugoryby, skrzydlice i duże mureny. Znakomicie zachowały się nadbudówki i rufa.

Z bezpiecznie zacumowanej łodzi na miejsce nurkowania dostajemy się zodiakiem. Zaczęło wiać i fale robią się duże, ale sternik umiejętnie pokonuje każdą po kolei. Do wody wskakujemy bezpośrednio nad wrakiem i szybko opadamy w dół. Po zbiórce na pięciu metrach płyniemy dalej. Pierwszy raz gdy byłem w tym miejscu wrak oświetlały niemal poranne promienie słońca, dookoła krążyły ogromne ilości ryb i ten radosny obraz wrył mi się w pamięć. Tym razem jest już po godzinie szesnastej, słońce jest niżej więc wszystko wydaje mi się nieco mroczne i ponure. Rufa i nadbudówki wyglądają monumentalnie. Podziwiamy malownicze wyposażenie pokładu, maszty, żurawiki, kabestany. Do środka dostajemy się dziurą położoną około 20 metrów pod powierzchnią wody. Większość czasu tego nurkowania spędzimy właśnie we wnętrzu. Przyglądamy się warsztatowi, gdzie na dłużej zawieszam wzrok na obrabiarce.

Wpływamy do maszynowni, to pomieszczenie w Giannis D pod względem atrakcyjności wizualnej cieszy się uzasadnioną sławą jednego z najładniejszych miejsc nurkowych. O jej urodzie, fascynującym wyposażeniu można mówić naprawdę dużo. Zawory, agregaty, rurociągi połączone flanszami i grubymi śrubami, górna część silnika – wszystko to oglądamy z wielką uwagą. Przemieszczamy się poprzez przestrzeń podzieloną na mniejsze obszary panelami, przypominającymi przęsła płotu zbudowanego ze zgrzewanych mat. Woda jest przejrzysta, ale w świetle latarek widać sporo unoszących się drobin. Wiele urządzeń pokrywa warstwa osadu. Trzeba uważać by nie zmącić wody. Latarka Tecline Teclight w trybie video pozwala nam oświetlić całe pomieszczenia co poprawia naszą orientację i bezpieczeństwo. W penetracji wewnętrznych pomieszczeń Giannis D powinni brać udział wyłącznie nurkowie posiadający doświadczenie, choć na pewno nie trzeba być tu nurkiem jaskiniowym. Osoba w miarę regularnie nurkująca posiadająca stopień AOWD, mająca dobrą pływalność i doświadczenie w przestrzeniach zamkniętych poradzi sobie bez kłopotu. Żabka jest tu odpowiednim stylem pływania. Cieszę się, że zabrałem ze sobą płetwy rekreacyjno-techniczne Tecline LightJet. Wyglądają praktycznie jak te do suchego skafandra, są jednak lekkie i można ich wygodnie używać pływając w piance.

 

Chwilami miejsca jest niedużo, co jednak nie okazuje się największą trudnością. Rufa spoczywa na dnie przechylona na burtę. Wszystko we wraku jest więc obrócone na bok o około 45 stopni, co utrudnia orientację. U osób wrażliwych i nieprzyzwyczajonych może protestować błędnik. W dolnej części maszynowni znajdujemy niewielkie przejście. Przewodnik wyposażony w rebreather i dwie butle stage, odpina jedną by się zmieścić w małym otworze. Już z drugiej strony daje znak latarką, płyniemy za nim.  Mam wrażenie, że przedostaliśmy się w poprzek kadłuba do przeciwnej burty, wypływamy na zewnątrz przez prostokątny otwór gdzieś na poziomie pokładu, opływamy nadbudówki, po minięciu zniszczonej środkowej części kadłuba zaczynamy przestanek bezpieczeństwa. Po drodze zauważamy grupę nurków przygotowujących kusze do polowania, robi się mroczniej, a my kończymy nurkowanie. Na pięciu metrach bardzo buja, gdy komputer zaczyna liczyć uciekam głębiej. Zerkam do góry i widzę tańczącego na falach zodiaka. Miota się niczym dzikie zwierzę próbujące zerwać się z uwięzi.  Pływy targają mną to w prawo, to w lewo. Rezygnuję z robienia zdjęć,  niestety tym razem nie zabrałem retraktora więc nie chcę ryzykować upuszczenia aparatu, który pozostaje przypięty karabińczykami do D-ringów na uprzęży Peanuta (Tecline). Żeby nie męczyć się niepotrzebnie na powierzchni czekam głębiej na swoją kolej.

Maksymalna głębokość: 21,5 metra, czas: 51 minut, temperatura: 28 oC. Autor w trakcie nurkowania wykorzystywał m.in.: Tecline Peanut 21, z płytą aluminiową i uprzężą z taśmy, latarkę Tecline US-16, automaty Tecline V1 Ice Tec1 SemiTec.

 

Grecki Japończyk w Egipcie

Shoyo Maru powstał w 1969 roku w japońskiej stoczni Kuryshima Dock C., (Imabari). W 1975 roku armator z kraju kwitnącej wiśni przedsiębiorstwo Yamato Kisen K. K. (Fuchu) po sześciu latach użytkowania sprzedał frachtowiec. Nowy grecki właściciel nadał mu nazwę MV Markos. Po następnych pięciu latach statek kupiła firma Dumarc Shipping and Trading Corporation z Pireusu, wtedy też jednostka otrzymała kolejną, tym razem ostatnią nazwę Giannis D.

Ten zgrabny drobnicowiec miał 99,5 metrów długości i 16 szerokości, przewozić mógł 2932 tony ładunku. Sześciocylindrowy silnik diesla pozwalał rozwinąć prędkość do 12 węzłów. Producentem urządzeń maszynowni była japońska firma Akasaka Tekkosho K. K. (Yaizu). Moc silnika przenoszona była na jedną śrubę napędową. Statek wyposażono w dwie ładownie, które umiejscowione były przed nadbudówkami.

W ostatni rejs statek Giannis D wyruszył z Rijeki (Jugosławia, dziś Chorwacja). Celem były porty Jeddah w Arabii Saudyjskiej i Al-Hodeida w Jemenie. Ładunek stanowiła drewniana tarcica. Bez najmniejszych kłopotów transportowiec przepłynął Adriatyk i Morze Śródziemne, przebył Kanał i Zatokę Sueską. Wydawało się, że tranzyt przez Cieśninę Gubal przebiega bez problemu. Jednak tuż przed dotarciem na bezpieczne wody frachtowiec Giannis D zbliżając się do Sha‘ab Abu Nuhas 19 kwietnia 1983 roku nagle zmienił kurs i z impetem wbił się w północną ścianę rafy.

Marynarze w komplecie ewakuowali się i zostali podjęci przez Egipski holownik, który wysadził ich na platformie wiertniczej. Dalej na ląd załoga została przetransportowana śmigłowcem. Wrak częściowo zanurzony wisiał na rafie przez około sześć tygodni po czym przełamał się. Dziób utrzymywał się na rafie do maja 1984 kiedy to sztorm dopełnił zniszczenia posyłając i ten fragment frachtowca na dno. Przewodnik nurkowy w trakcie odprawy wspomniał, że ładunek wieziony przez Giannis D nie zmarnował się. Podobno drewno zostało odzyskane i miało posłużyć w latach 80 XX wieku do budowy łodzi nurkowych, bo w tamtym okresie zaczęła się w Egipcie moda na nurkowanie. Czy jest to prawda? Dziś tego nie uda się ustalić.

 

Przemysław Jocz