Tu właśnie stykają się gigantyczne prądy oceaniczne i morskie. Patrząc na wschód, widać idealnie równą jak szkło powierzchnię, bez najmniejszej fali. Można odnieść wrażenie, że woda została wyprasowana na gładko gigantycznym żelazkiem. Jest tak równo, że gdyby to były spodnie, a nie woda, można by się skaleczyć o zaprasowany kant. Inaczej jest po stronie zachodniej. Wody niewielkiego, w porównaniu z Pacyfikiem morza Seram nieustnie poruszają się w rytm łagodnej i równej fali. Miejsce styku obu mas wody wygląda naprawdę niesamowicie. Wydaje się, że gwałtowne prądy i wiry nie mieszają się ze sobą, lecz raczej splątują, lub zmieniają w dwa żywe organizmy. Widok przywodzi na myśl ramiona dwóch walczących ze sobą gigantycznych kałamarnic. Ich splecione w morderczym wysiłku ciała ciągną się wąskim, ale długim pasem sięgającym po widnokrąg.
Pod wodą prąd jest bardzo silny. Lokalny przewodnik żartuje, że Ci którzy zbagatelizują to niebezpieczeństwo zostaną wyłowieni gdzieś w Australii lub Japonii. Koniecznie musimy więc sięgnąć po haki rafowe Tecline. Za wysiłek można się jednak spodziewać solidnej nagrody. Trzy manty w 10 minut to jest coś.